Kiedy zaczynam pisać newsletter dla wszystkich tych osób, które postanowiły uwierzyć, że ta typiara z internetu jest warta kolejnego (miejmy nadzieję, że tym razem odczytanego) maila na skrzynce, jest ciemno i powinnam już ograniczać dostęp do niebieskiego światła. Dziękuję, że dzięki Wam czuję sens w tym, by znowu prokrastynować mój sen.
Odpowiedzialność
To nie tak, że przerzucam na kogokolwiek odpowiedzialność za dodatkowe zobowiązanie. Co więcej: to zobowiązanie bardzo luźne. A jednak czuję pewną odpowiedzialność. To uczucie ciąży na mnie od dzieciństwa: by pisać, dzielić się wiedzą, być nośnikiem informacji dla innych. Od zawsze mnie ciekawiło, co popychało ludzi do dziennikarstwa: ja od lat moje teksty do szuflady traktowałam jako najlepszy możliwy pamiętnik, zapis sprawności mojego umysłu - jego umiejętności obserwacji świata. Brzmi obrzydliwie górnolotnie i obiecuję już skończyć z tym patosem, ale chciałam Wam powiedzieć, że tym pisaniem przełamuję pewną barierę. Jestem w tym pisaniu niezależna, mimo pełnego poczucia odpowiedzialności za to, co tu dostajecie. I za to, co przeczytam pewnie za kilka lat, znając moje tendencje do tych zwróconych ku sobie samej resentymentów.
Autentyczność
Dzisiaj, przeglądając TikToka, a jakże, natknęłam się na treści od Kai Gołuchowskiej. Że skończyła się era influencerów, że to koniec tak wysoce przetworzonego, wyidealizowanego i wykreowanego contentu. Pora na autentyczność! W pełnym tego słowa wydaniu! No więc jestem.
To, że nie łapie mnie przemęczenie mediami społecznościowymi od lat (przypominam, że już jako 9-latka prowadziłam grupy na naszejklasie i byłam tam superhiperredaktorką konta updates o Selenie Gomez), wynika tylko z autentyczności contentu. Fakt, że to czytacie, świadczy tylko i wyłącznie o sile tej społeczności, jaką udało mi się zgromadzić w przestrzeni wirtualnej: gotowej na czytanie dłuższych treści, także w formacie story, o moich naiwnym, ale za to bardzo świadomym spojrzeniu na świat, jego złożoności i szczegóły. Tym newsletterem chcę dawać Wam dostęp do wiedzy i artykułów, które sama przeczytałam i miałabym ochotę skomentować w pełni moją miarą, ale Instagram nie przyjmuje aż tak długich formatów, mimo wszystko.
Będzie także o możliwościach spotkań, rozwoju, kolejnych odkryć, także kulturalnych, ale znów: z moją oceną, bez większej cenzury “niewypadania”. Wszystko mi tutaj wypada, bo to mój newsletter. Jedyne, co może mi nie wypadać, to życie z rąk, bo zazwyczaj jednak je zwykłam ogarniać.
Kiedy kończę ten newsletter i go publikuję, jestem w trakcie szkolenia z edukacji dla pokoju. Tak, myślę, że będę budowała to miejsce z odpowiedzialnością, autentycznością i wszystkim, co mogę Wam zaoferować. Czy to już kontrakt?